Co dały trzy lata wychowania dwujęzycznego?

W tym miejscu chciałam opisać jakie są efekty ostatnich trzech lat wychowania dwujęzycznego. Co umie dziecko uczone przez mamę i tatę w domu? Co jeszcze jest przed nami? Opiszę ile potrafi moja trzyletnia córka i jak wyglądała droga do obecnego punktu.

Na wstępie chciałam parę słów skreślić odnośnie mojej filozofii. Nie traktuję dwujęzyczności jako wyścigu szczurów, nie katuję swojego dziecka wkuwaniem słówek. Piszę to, ponieważ wiele z Was ma w głowie obraz godzin spędzanych niczym za karę w szkolnej ławie. To kompletnie inna bajka. Angielski to świetna zabawa, a słowo "praca" występuje jedynie w kontekście tej pracy, którą ja muszę włożyć w naukę nowych zabaw, wierszy, kompletowania książek, czy wyszukiwania wartościowych materiałów do nauki języka. Tej pracy jest całkiem sporo po mojej stronie dlatego założyłam bloga, żebyście mogli korzystać z mojego Know How i żebyście zaoszczędzili sobie sporo czasu. Samo wychowanie moich dzieci wygląda kompletnie normalnie, poza dwoma kompletami książek na półkach biblioteczki.

Dwujęzyczność od 6 miesięcy do 2 lat

Moja córka zaczęła stosunkowo szybko mówić. Pierwsze słowo powiedziała mając niespełna 9 miesięcy. Po angielsku zaczęłam do niej mówić, gdy miała 6 miesięcy. Do roku mówiłam po angielsku głównie ja (metoda OPOL, z wyłączeniem weekendów). Gdy córka miała 11 miesięcy wykonywała już polecenia, które były kierowane do niej: "podaj misia, podaj lisa, itp.". Swoje pierwsze angielskie słowo powiedziała na roczek. Jej zasób słownictwa wynosił wtedy około 10 słów. Miesiąc później mówiła już kilkadziesiąt słów, głównie po angielsku. Przy czym, co jest powszechne u dzieci dwujęzycznych, wybierała sobie prostsze słowa z pary odpowiedników z obu języków. Aby zilustrować podam prosty zestaw słów: tea, book, wanna, szop, który jest łatwiejszy do wymówienia niż herbata, książka, bathtub, raccoon.


U dzieci dwujęzycznych zasób słów podajemy sumując zasoby słów z każdego języka, które dziecko zna. Wyrażenia dźwiękonaśladowcze również liczymy jako słowa.


Około pierwszych urodzin zwiększyliśmy czas poświęcany językowi angielskiemu. Mój mąż bardzo się włączył w wychowanie dwujęzyczne i od tego momentu bliżej nam było do metody mL@H z podziałem czasowym (niektóre dni były polskie). Dla tych z Was, którym pojęcie mL@H nic nie mówi polecam lekturę zestawienia metod wychowania dwujęzycznego.

W wieku 14 miesięcy pojawiło się pierwsze słowo w dwóch wersjach językowych. Był to pomidor, po polsku dodo, a po angielsku tatoo. W tym okresie też te same słowa w wykonaniu córki potrafiły się odnosić do różnych rzeczy. Rekordowo naliczyłam, że słowo fa-fa miało 6 znaczeń: 2 angielskie i 4 polskie. Można sobie wyobrazić jaka była gimnastyka, żebyśmy się dogadali z własnym dzieckiem. Szybko zauważyłam, że w dni "polskie" więcej wypowiadanych słów było po polsku, a w dni "angielskie" więcej było słów angielskich.

Ciekawostką, również często u dzieci spotykaną, było to, że córka wiele wyrazów utożsamiała w wymowie z ich ostatnią sylabą lub głoską. Przykładowo, drzewo to było "fo", koń" to "ń". Nie jest to regułą, bo z kolei syn, który jest obecnie na tym etapie, ma tendencję to mówienia samych początków wyrazów.

W wieku 17 miesięcy córka była w stanie nowe słowa podłapywać "z marszu" - raz zasłyszane od razu powtarzała. Jej zasób słownictwa przekraczał 300 słów. W tym wieku załapała samą ideę języków. Pamiętam sytuację, gdy chcąc ode mnie ciasteczko powiedziała "cia! cia!", a ja nie mogłam zrozumieć o co jej chodzi. Powiedziała wtedy "ka ka", a ja załapałam, że ma na myśli cookie.

Mając półtore roku, córka była w stanie odpowiadać na złożone pytania, np. "kto jedzie na rowerze?", "co leży pod stołem?". W tym wieku pierwszy raz połączyła dwa słowa ze sobą, a każdy dzień przynosił około 4-5 nowych słów.

W wieku 20 miesięcy zaczęły się pojawiać zabawne hybrydy językowe, np. "mamaluka" oraz "tataluka" oznaczały odpowiednio "mamo look" oraz "tato look". Miesiąc później pojawiło się "dog szuking" (pies szuka). Dwujęzyczność często prowadzi do zabawnych nieporozumień:
Mąż: Córka dała mi z bańki!
Córka: Bubbles? bubbles!? (spodziewała się baniek mydlanych)

W wieku 21 miesięcy córka powiedziała swoje pierwsze dłuższe zdanie: "Mama give pacifier Piotruś". Mieszanie języków było na porządku dziennym: "mama poszła living room". Do tego typowe błędy gramatyczne: "rolled upped", "go outing", a po polsku "skaknąć", "rzucnąć". Gdzieś po drodze zgubiło się piękne, dźwięczne polskie "rrr", które bardzo wyraźnie wymawiała w wieku 15 miesięcy. Skąd ono się wzięło, nie mam pojęcia, bo to trudna głoska, którą znacznie później dzieci przyswajają. Około drugich urodzin latorośl załapała reguły tworzenia negacji. Zaczęła tworzyć takie zbitki jak "un-click" "unclimb".

Dokładnie tydzień po drugich urodzinach córki, wypowiedziała pamiętne zdanie: "Polish, English - two sounds".

Dwujęzyczność od 2 lat do 3 lat

W tym okresie w naszym domu dominował angielski. Nie trzymam się sztywno żadnej strategii językowej, tylko ją zmieniam w razie potrzeb. Przez ostatni rok starałam się, by cała komunikacja ja-mąż-dzieci odbywała się po angielsku (mL@H, trochę nawet ze wsparciem dziadków). Z tego powodu, że angielski był mocno w tyle za polskim u córki. Teraz angielski zbliżył się poziomem do polskiego, więc zdecydowaliśmy, że przestawimy się na OPOL. Było to motywowane koniecznością nauczenia syna języka polskiego, bo właśnie wszedł w etap intensywnego rozwoju językowego a dominuje u niego angielski.

Po drugich urodzinach pojawiły się pierwsze angielskie neologizmy, przykładowo (trafnie i samodzielnie wymyślone) dog -> doggie. Coraz częściej mi brakowało słów po angielsku na rzeczy, o które córka się pytała. Szybko znalazła na to sposób - jak mówiłam, że nie wiem i muszę sprawdzić, to odpowiadała, że "to" na pewno nazywa się "gagawca ogonowa". Angielski też przenosił się na język polski: "przyplugany" to "plugged in".

W wieku 26 miesięcy córka była w stanie sklecić celną ripostę babci, która zachwycała się jej sweterkiem i mówiącej, że też by taki chciała mieć. Padło: "będziesz duża i urośniesz to dostaniesz". Około tego momentu eksplozja rozwoju języka polskiego była tak szybka, że angielski został prawie zupełnie stłumiony. Córka nagle zaczęła prowadzić dłuższe narracje po polsku i tworzyć swoje historie o zwierzętach, które zdawały się nie mieć końca. Polski szedł jej tak łatwo, że nieszczególnie miała ochotę trudzić się z angielskim.

Angielski poszedł w odstawkę prawie na cztery miesiące, częściowo za sprawą wakacji i czasu spędzanego w gronie rodziny, kiedy oczywiście przestawialiśmy się na polski. Trochę mnie ten stan rzeczy zaczął uwierać, więc dokupiłam fajnych książek po angielsku, po raz pierwszy odpaliłam anglojęzyczne bajki na laptopie i wprowadziłam pacynkę gadającą tylko po angielsku. Szybko zaskoczyło. Już po dwóch tygodniach zauważyłam, że coraz więcej zdań jest wypowiadanych w całości po angielsku. Po miesiącu od wprowadzenia zmian zdarzało się nam już "przegadać" pół godziny po angielsku.

Około 33 miesiąca życia, uświadomiłam sobie, że świadomość fonologiczna (KLIK) i (KLIK) mojego dziecka jest wyjątkowa - zaczęła sama z siebie wymyślać rymy po angielsku, robić aliteracje (wymieniać słowa rozpoczynające się od tej samej głoski) oraz rozbijać wyrazy na głoski. Wymyślanie rymów nadal jest na topie. Zauważyłam też, że mała zaczęła tłumaczyć wypowiedzi pomiędzy językami >"Piotruś, this was made by I!" "Piotruś, to było szykowane za mnie!"

Pojawiły się zabawne językowe nieporozumienia.

We are done with today's reading.
Córka: Three days!

Obecnie córka głównie mnie utożsamia z angielskim, z tatą preferuje używać polski. Gdy zdarza mi się przełączyć na polski mówi "Mummy, say that in English".


Warto zaznaczyć, że u dzieci język pełni funkcję czysto utylitarną - ma służyć komunikacji i wywołaniu pożądanej reakcji rozmówcy. Dlatego małe dzieci nie przejmują się poprawnością swoich wypowiedzi.


W wykonaniu mojej córki powyższe objawia się wymyślaniem własnych nazw na rzeczy, których nie umie nazwać, np. "grocery stroller" to "shopping cart".

Ostatnią zdobyczą jest piękne wymawianie głoski "th" (np. "feather"). Nadal zamęt sieją słowa o tym samym brzmieniu w dwóch językach a o różnym znaczeniu (zwłaszcza szop zwierzak i shop - sklep). Jakoś w tej młodej głowie nie ma jeszcze szufladki na to, że dane zbitki dźwięków mogą mieć różne znaczenia. Co się tyczy gramatyki, to nadal widzę, że odmiana czasowników odbywa się według schematycznych reguł (tak jak mózg zebrał statystyki) z pominięciem nieregularności: np. "I gived him".

Podsumowująć na szybko: uważam, że wyniki przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Fajnie to ujął mój mąż: "twoja córka jest bardziej dwujęzyczna niż ty kiedykolwiek będziesz". Bardzo mnie to cieszy.

Disclaimer

Niniejszy opis rozwoju stanowi studium przypadku i z pewnością nie powinien być traktowany jako wytyczne. Każde dziecko rozwija się w swoim tempie. Mój syn z pewnością dużo później osiągnie kamienie milowe rozwoju mowy, a również łapie się we wszystkie normy. Ważne jest by nie przegapić poważnych opóźnień rozwojowych, dlatego w razie jakichkolwiek wątpliwości zachęcam do kontaktu z logopedą, najlepiej takim, który zna się na temacie dwujęzyczności.

Pozwolę sobie zacytować logopedę dzieci dwujęzycznych, Panią Justynę Walczak, która ładnie to ujęła:

"Nie istnieją żadne badania stwierdzające, że dwujęzyczność ma wpływ na opóźnienie rozwoju mowy. Można założyć, że dziecko dwujęzyczne każdy etap rozwoju mowy może zacząć o 3 miesiące później niż jego jednojęzyczni rówieśnicy. Tylko 3 miesiące. Dwa czy trzy języki w domu trzyletniego dziecka nie są przyczyną tego, że posługuje się ono pojedynczymi wyrazami."

Jeśli szukacie kontaktu do dobrego logopedy specjalizującego się w dwujęzyczności, to polecam:
Głoska - logopeda dzieci dwujęzycznych
Bilingual house

Podoba Ci się to co robię? Chcesz być na bieżąco? Jeśli zainteresował Cię ten artykuł, to zapraszam do polubienia mojej strony na Facebooku

Author image
Spiritus movens mamtonakoncujezyka.pl, posiadaczka dwójki dzieci i trzech par rąk (od czasu założenia bloga)