Jak sobie radzę, gdy brakuje mi słów?

Kiedy zaczynaliśmy przygodę z dwujęzycznością, moje starsze dziecko miało pół roku. Znałam angielski na tyle dobrze, że nie miałam problemów ze swobodną konwersacją. Mój mąż również konwersował, choć wiązało się to z jego strony z dużym wysiłkiem. Przy małym dziecku jednak szybko okazało się, że oboje mamy duże braki w słownictwie, z tej prostej przyczyny, że dziecko to zupełnie inna planeta językowa. Musiałam sobie wypracować sposoby na radzenie sobie z brakiem słów.

Moim podstawowym narzędziem jest telefon z zainstalowaną aplikacją do tłumaczenia.

Początkowo korzystałam z Google Translate, ale szybko zrezygnowałam, ponieważ często tłumaczenie było nieprawidłowe (wynika to z wykorzystywanych algorytmów sztucznej inteligencji). Obecnie przesiadłam się na Linguee, które działa sporo szybciej i rzadko trafiają się błędy. Co istotne, Linguee podaje przykłady zdań z wykorzystaniem szukanego słowa - dzięki temu mogę upewnić się, czy dobrze osadzam słowo w kontekście.

EDIT: Ten post pisałam już jakiś czas temu. Od tego czasu zrobiłam głębszą analizę dostępnych słowników online / aplikacji na komórkę. Wynikł z tego poniższy przegląd przydatnych słowników:

Słownik Typ słownika Zastosowanie
Google Translate słownik dwujęzyczny Pol-Ang i Ang-Pol Do zorientowania się w pobieżnym tłumaczeniu dużego fragmentu tekstu. Nie polegać na nim jako jedynym słowniku!
Diki.pl słownik dwujęzyczny Numer jeden wśród słowników. Jest mnóstwo przykładów zastosowania danego słowa w zdaniach. Do poszukiwania związków frazeologicznych lub pojedynczych słów.
Linguee słownik dwujęzyczny Zawiera dużą bazę tłumaczeń - gotowych wyrywków z poszukiwanym słowem. Dobry do słownictwa branżowego lub całych zdań. Mój numer jeden.
pl.bab.la słownik dwujęzyczny Wyjątkowo przejrzysty, bardzo przydatna jest kategoria synonimy, która sugeruje zamienniki dla poszukiwanego określenia.
Cambridge Dictionary słownik angielsko - angielski Z wymową brytyjską i amerykańską, ciekawostką jest kategoryzacja pojęć do poziomu zaawansowania znajmości języka (np. B1, C2). Niestety aplikacja na komórki jest płatna.

Moim drugim narzędziem są różnego rodzaju słowniki obrazkowe i przewodniki tematyczne.

Przykładowo: zakupiłam przewodnik po roślinach Concise Field Guide to the Animals and Plants of Britain and Europe, żeby móc chodzić na wycieczki przyrodnicze z dzieciakami. Poza tym mam duży zbiór dziecięcych słowników obrazkowych i z nich uczę się razem z dziećmi. W tym poście więcej pisałam o słownikach obrazkowych: recenzja słowników obrazkowych

Trzecim narzędziem jest moja głowa.

O ile brakuje mi jakiegoś słowa, stosuję omówienie (circumnavigation). Korzystam z tych słów, które znam, żeby opisać przedmiot o którym mowa. O ile nie wiem jak nazwać listwę przypodłogową (tak się złożyło, że mój niemowlak ją zajadał), to mówię “this wooden board by the floor”. Jest to świetna gimnastyka dla umysłu.

Jest to ćwiczenie propagowane we współczesnych technikach nauki języka obcego. Poza tym jest to często obierana przez dzieci strategia komunikacyjna. W mojej rodzinie po dziś dzień wspominana jest historia jak jako dziecko zostałam sama pod opieką Angielki nieznającej polskiego. Bardzo chciałam jej powiedzieć, że moi dziadkowie mieszkają daleko w Polsce. Niczym niewzruszona stwierdziłam, że mieszkają "many clocks away". Obrazowe? Skuteczne?

Tak! Dla dziecka naczelnym celem jest komunikacja, nie poprawność językowa. Bierzmy przykład z naszych dzieci, a sami staniemy się lepsi (językowo).


Nie wiemy jak powiedzieć "gwóźdź"? To mówmy "metalowy patyczek do wbijania". Nie wiemy jak powiedzieć "młotek"? To mówmy "narzędzie do uderzania".


Czwarta technika niejako była dla nas niespodzianką.

Mąż stosunkowo często zawieszał się na różnych słowach. Szybko okazało się, że zdania za niego kończy… córka. Niejako w sposób niezamierzony wyszła montessoriańska lekcja trójstopniowa. Polecam Wam gorąco wykorzystywanie schematu lekcji trójstopniowej (opis poniżej), to rzeczywiście działa!

Dygresja:


W pedagogice Montessori świetnie opisany jest schemat przyswajania nowej wiedzy. Sugerowana przez Marię Montessori technika obejmuje trzy kroki. Dajmy na to, że uczymy dziecko nazw kształtów - kładziemy przed nim koło, trójkąt i kwadrat.
I stopień (faza zapoznania z pojęciem) - pokazujemy palcem i mówimy: to jest koło, to jest trójkąt, to jest kwadrat
II stopień (faza ćwiczeń) - gdzie jest koło?
III stopień (uruchamiamy bierne słownictwo) - pokazujemy palcem i pytamy się - co to jest?


Po piąte, i chyba najważniejsze, mówię, że nie wiem.

Nie znam jakiegoś słowa - w porządku, mówię, że tak a tak byłoby po polsku i że jak się dowiem jak jest po angielsku to powiem córce. Czasem niektóre słówka poznaję zupełnie niespodziewanie, po paru miesiącach. Wbrew pozorom nie wszystko tak łatwo znaleźć od ręki.

Podoba Ci się to co robię? Chcesz być na bieżąco? Jeśli zainteresował Cię ten artykuł, to zapraszam do polubienia mojej strony na Facebooku

Author image
Spiritus movens mamtonakoncujezyka.pl, posiadaczka dwójki dzieci i trzech par rąk (od czasu założenia bloga)