Obalam mity. Czy dwujęzyczność jest czasochłonna?
Będzie trochę bardziej osobiście, ale na pewno bardzo praktycznie. Postaram się odpowiedzieć na pytania, które się zebrały przez ostatnie miesiące. Niejednokrotnie spotykałam się ze stwierdzeniami, że dwujęzyczność jest czymś trudnym do osiągnięcia, wymaga ogromnych nakładów czasu i pracy - dlatego biorę na warsztat ten mit i przy okazji opowiem trochę o mojej filozofii.
Zaznaczę na wstępie, że celowo ominę temat pracy zawodowej - edukacja dzieci nie wymaga rzucania pracy i stawiania życia na głowie. Skupiam się na rzeczach, które możemy zrobić tu i teraz.
Czy dwujęzyczność jest czasochłonna?
Niejednokrotnie, gdy wspominam, że moje dzieci są dwujęzyczne, słyszę następujące stwierdzenie "ja bym tak nie mogła" lub "fajny pomysł, ale ja nie mam czasu". Obok negatywnego postrzegania swoich kompetencji językowych brak czasu jest killerem numer 1 dla planów wprowadzenia nauki języków.
W większości literatury dotyczącej dwujęzyczności (m.in. Grosjean, Pearson, Beck) przewija się kwestia koniecznego nakładu czasu by dziecko było aktywnie dwujęzyczne. Często w tym kontekście cytowana jest wartość 30% czasu, w którym dziecko nie śpi.
Sęk w tym, że "aktywna dwujęzyczność" niekoniecznie musi być tym, do czego ty dążysz lub rozważasz. Przez "aktywną dwujęzyczność" rozumiem sytuację, gdzie dziecko jest w stanie swobodnie komunikować się w dwóch językach.
Możliwość rozumienia obcego języka, czytania w nim książek, formułowania prostych wypowiedzi pojawia się przy znacznie mniejszym nakładzie czasu, niż cytowane 30%. Co więcej, dla wytrenowanego mózgu, nabywanie kolejnych języków jest coraz łatwiejsze. Warto spróbować, bo nawet 10 minut dziennie przyniesie wymierne efekty.
W przypadku moich dzieci dostrzegłam, że posiadanie dwóch książek w języku hiszpańskim i oglądanie kreskówki z Dorą, która wtrąca pojedyncze hiszpańskie frazy wystarczyło bym mogła zaobserwować rozwój znajomości nowego języka. Jak widać, nie mogę się chwalić szczególnymi wysiłkami edukacyjnymi w tym obszarze, a jednak widzę postępy.
Skąd wziąć czas na dwujęzyczność?
Podsuwam krótki dekalog rodzica edukującego - co robić by znaleźć czas na rozwój językowy:
- Pozbądź się kompleksów - niedomagania językowe i wyrzuty sumienia, że "przegapiłeś/łaś" najlepszy moment na naukę odłóż na bok. Nie zaprowadzą cię donikąd.
- Aktywnie poszukuj sposobów kontaktu z językiem - zbieraj książki, poszukuj piosenek, audycji i programów w rozwijanym języku.
- Wspieraj dziecko w dążeniu do samodzielności - dziecko, które samo czyta, samo wybiera swoje lektury, jak również samo dba o swój rozwój językowy.
- "Działaj mimochodem" - warto wplatać zabawy z językiem w normalny plan dnia, a nie naginać plan dnia pod rozwój językowy. Unikniemy w ten sposób niepotrzebnego stresu. Jeśli "lekcje" to tylko w formie zabawy.
- Podążaj za pasjami - warto budować na istniejących zainteresowaniach dzieci, wykorzystywać upodobania do konkretnych bohaterów filmów czy książek. Materiał w obcym języku, zgodny z pasją, jest o niebo lepszym narzędziem nauki, niż jakikolwiek podręcznik.
- Deleguj - nie przypadkiem mówi się, że potrzeba całej wioski by wychować dziecko. Warto prosić o pomoc zarówno w kwestiach opieki nad dziećmi, obsługi domu, ale również w kwestiach edukacyjnych, o czym często zapominamy. Grupy spotkań, rozmowy na Skypie, pomoc edukacyjna ze strony dziadków to również świetne wsparcie, nawet jeśli sprowadza się tylko do puszczenia CD z angielskimi piosenkami.
- Bądź konsekwentna/ny - nie musisz dużo robić, kluczowe jest by nie tracić celu z oczu i regularnie podejmować dziania związane z nauką języków.
- Bądź pozytywna(ny) - nie buduj niezdrowej atmosfery wokół uczenia się języków. Jeśli będziesz męczennikiem idei, twoje dziecko będzie postrzegało naukę jako krucjatę, a nie przyjemność.
- Nie szufladkuj się - One Parent One Language (OPOL) nie jest jedynym słusznym sposobem wychowania dziecka wielojęzycznego. Tak samo jak minority Language @ Home czy Time and Place - to są określenia ułatwiające badaczom dwujęzyczności prowadzenie badań naukowych. Naprawdę, świat się nie zawali, jeśli czasem wyjdziesz z roli.
- Wyluzuj - nie wpadaj w pułapki myślenia, że tylko mówiąc przez większość dnia w danym języku twoje dziecko będzie w nim biegłe. A little daily language exposure goes a long way.
Skąd u nas czas na edukację językową?
To jedno z częściej zadawanych mi pytań. Mam na to jedną odpowiedź - "ależ ja wcale nie uczę swoich dzieci, ja tylko do nich mówię po angielsku" ;)
Kolejne z częstych stwierdzeń to "tobie to łatwo, bo ty dobrze znasz angielski". To prawda, ale... hiszpańskiego już nie znam dobrze. Aby to obejść, wykorzystuję ten język okazjonalnie, wtrącając po prostu różne sformułowania, które gdzieś podpatrzę lub usłyszę. To również przynosi jakiś efekt - zapewne nie doprowadzi do trójjęzyczności, ale w przyszłości znacząco ułatwi naukę hiszpańskiego, jeśli dzieci będą miały na to ochotę.
Prawda jest taka, że nie rozpatruję edukacji językowej jako dodatkowego obciążenia czasowego - przecież każdy się komunikuje ze swoim dzieckiem. Język jest tylko nośnikiem informacji. Mówię tyle, co potrafię, a z czasem jest coraz łatwiej.
Podsumowując - czasu szukać nie trzeba, ten czas mamy wszyscy. Pytanie tylko czy korzystamy z możliwości.
Podoba Ci się to co robię? Chcesz być na bieżąco? Jeśli zainteresował Cię ten artykuł, to zapraszam do polubienia mojej strony na Facebooku