"Moje dziecko nie chce się uczyć", czyli o co pytają mnie rodzice oraz co im odpisuję

Często do mnie piszecie listy z pytaniami, które oscylują wokół zbliżonych problemów:

moje dziecko szybko się poddaje i ma problem ze skupieniem uwagi
moje dziecko zatyka uszy, gdy mówię do niego w obcym języku
nie wiem jak zainteresować dziecko nauką
mam wrażenie, że za późno zacząłem naukę języka obcego i teraz jest zbyt trudno

Z racji rosnącej (wykładniczo) objętości korespondencji, którą dostaję, postanowiłam przygotować uniwersalną checklistę do rozwiązywania typowych problemów, na które trafiamy ucząc dzieci języków obcych (i nie tylko). Jest to zestaw pytań, które warto sobie zadać jeśli widzimy, że nasze zapędy edukacyjne spotykają się z niechęcią.

Pytanie 1 - po co w ogóle się uczyć?

Zapewne niejednokrotnie w szkole przechodziła Wam przez głowę myśl - po co mi to? Po co mi cykl rozwojowy paprotników, po co poczet królów elekcyjnych, a po co reakcje red-ox? Dla dziecka podobną abstrakcją jest język obcy.

O ile nie pokażemy dziecku, że język obcy jest tworem żywym i przydatnym, to nie możemy oczekiwać, że będzie nim zainteresowane.

Mózgu nie da się zmusić do nauki. Nowe połączenia neuronowe tworzą się tylko, jeśli nauka jest pochodną motywacji wewnętrznej - tu odsyłam do jednej z książek, która dokładnie o tym traktuje.  

Rozwiązanie: 3 sposoby by pokazać, że język jest przydatny

W tym miejscu możemy obrać różne ścieżki:

  1. wyjazd zagraniczny/obcojęzyczni znajomi - to najbardziej efektywna i efektowna metoda, ponieważ zostajemy postawieni przed koniecznością dogadania się
  2. "no tak" - wychodzimy z założenia, że język obcy jest absolutną normą w każdym domu i ze zdziwieniem reagujemy na próby kwestionowania stanu rzeczy; nie chodzi tu o perfidną manipulację lecz o nastawienie dziecka i siebie samego, że uczenie się (czyt. uczenie się języków) jest czymś równie naturalnym jak codzienne szczotkowanie zębów
  3. książki traktujące o językach - jest trochę książek dla dzieci, ukazujących różnorodność językową - dwie już opisywałam na łamach bloga, możecie się z nich dowiedzieć jak się przywitać w różnych językach lub czego się spodziewać w elementarzach dzieci z krańców świata. Jest to dobry sposób, żeby zaintrygować dzieci i zaciekawić je językami.

Pytanie 2 - czy uczenie się jest przyjemne?

Opowiem tu rodzinną anegdotę - mój ojciec uczył mnie programować. Gdy miałam około 12 lat, wręczył mi dokumentację do Turbo Pascala i oznajmił, że będziemy rysować zbiór Mandelbrota na ekranie komputera (dla niewtajmniczonych podsuwam hasła - fraktale i liczby zespolone). Po paru tygodniach rzeczywiście fraktal się rysował - komputer robił konieczne obliczenia w około 8 godzin. Możecie się tylko domyślać jak wielką miłością pałałam do kodowania ;)

Powiem Wam czemu pomysł był nietrafiony:

  1. nauka przebiegała w z góry zdefiniowany sposób - dostałam do ręki manual i miałam przeczytać i zapamiętać kluczowe funkcje
  2. poziom trudności był poza moim zasięgiem
  3. nie miałam poczucia sprawczości - w zasadzie byłam w 100% zdana na wiedzę i pomoc osób z zewnątrz
  4. gratyfikacja była baaaardzo opóźniona - parę tygodni dłubania w kodzie, parę godzin obliczeń i jeden obrazek, którego nawet nie dało się wydrukować

Zastanówcie się więc i odpowiedzcie sobie:

  • czy nie narzucacie dziecku sposobu uczenia się? czy nie jest to proces przymusowy? - są dzieci, które wolą naukę z piosenek, są takie, które wolą książki, a jeszcze inni dopiero połkną bakcyla jak sami będą w stanie konwersować, nawet jeśli ich zasób wypowiedzi będzie obejmował dwa zdania (moja córka tak konwersuje po hiszpańsku i rosyjsku)
  • czy poziom trudności jest dostosowany? - dziecko, które kompletnie nic nie rozumie i nie ma narzędzi, żeby samodzielnie dojść do sensu zdań w obcym języku, szybko zniechęci się do nauki - popatrzcie tylko na poniższe przykłady (celowo w mniej popularnym języku)
Przykład dobrej książki do nauki języka obcego. Czy jesteście w stanie wytłumaczyć dziecku treść pokazując palcem na obrazku pojęcia z tekstu? w wolnym tłumaczeniu treść jest następująca: "Siedmioro na koniach / Jadą, gonią / Wszyscy konno / Wszyscy w czerwonych czapkach / Lecą ścieżką błękitno-niebieską / Ciągną za sobą czerwone słoneczko.
Słownik obrazkowy to też niezły sposób na naukę języka, ale brak fabuły może starszym dzieciom przeszkadzać.
Taki tekst byłby dużym wyzwaniem na początek nauki. Tego typu lektura wymusza ciągłe tłumaczenie odpowiedników rosyjski-polski, co by zaburzyło przyjemność ze śledzenia fabuły.

Warto, żeby przykłady na zdjęciach przemyśleli rodzice dzieci, które zaczynają się uczyć angielskiego w chwili, gdy polski już dobrze znają. Możliwe, że odpowiednie dostosowanie poziomu trudności sprawi, że dziecko samo zacznie domagać się kontaktu z językiem obcym.

  • czy dziecko jest w stanie uczyć się samodzielnie? - nawet dwuletnie dziecko może samo uczyć się języka, trzeba ku temu stworzyć tylko odpowiednie warunki. W tym miejscu wracamy do kwestii wyjazdów zagranicznych, kontaktu z obcojęzycznym towarzystwem, kontaktu z obcojęzyczną kulturą (filmy, muzyka, książki). Nie przypadkiem "Pomóż mi zrobić to samemu." stało się sztandarowym hasłem pedagogiki Montessori.
  • jak szybko dziecko może skorzystać z przyswojonej wiedzy? (czyli jak długo można odwlekać gratyfikację) - najczęściej uczymy się języka na zasadzie słownikowej, czyli zapamiętujemy słowa wyrwane z kontekstu, w dodatku nie zawsze są to słowa najczęściej używane. Znacznie łatwiej nauczyć się języka w formie, gdzie na tacy dostajemy całe zdania, które sami możemy potem użyć. Nasze mózgi są bardzo pragmatyczne - zapamiętują tylko to, co jest naprawdę użyteczne. Zacznijmy więc od "chcę pić / jestem głodny / jest mi zimno", a nie od listy nazw zwierząt tropikalnych.
Pamiętacie mój rysunek z artykułu o tym jak mówić do dzieci, żeby nauczyć je języka obcego? - w artykule dowiecie się jak korzystać z Metody Montessori w nauczaniu języków.

Rozwiązanie: 3 sposoby by nauka była przyjemna

W tym miejscu wymienię tylko kilka przykładów, z którymi miałam do czynienia.

  1. Pierwszy to mój własny - aby utrzymać motywację do budowania kompetencji językowych, wprowadziłam w domu regułę, że wszelkie "bajki" (czyt. czas ekranowy) jest wyłącznie po angielsku. Działa to całkiem nieźle.
  2. Drugi przykład czerpię od mojej przyjaciółki (mam nadzieję Kasiu, że się nie obrazisz), która wprowadziła formułę nauki zabawowo-lekcyjną. Czas, który Kasia spędza "po angielsku" jest czasem, kiedy jej dzieci dostają 100% uwagi ze strony mamy.  Samo to, że chcemy usiąść z dzieckiem, weźmiemy misia, który pogada po angielsku, przebierzemy się w czapki do mówienia po angielsku, czy spędzimy kuchenne pół godziny na gotowanie po angielsku, sprawia, że nasza "lekcja" staje się przygodą. Dla dzieci niechętnych wprowadzeniu języka w większym wymiarze, tego typu rozwiązanie daje komfort ograniczonych ram czasowych - wiadomo, że mama przełączy się za jakiś czas na ten bardziej oswojony, domowy język.
  3. Są dzieci, które nie lubią nowości. Dla nich dobrym rozwiązaniem może być zapoznanie ich z odpowiednikami tego co już znają po polsku, tylko po angielsku. Mogą to być książki. Większość kultowych autorów anglojęzycznych doczekała się już tłumaczeń na polski. Alternatywnie mogą to być piosenki w dwóch wersjach językowych (Panie Janie, The Wheels on the Bus, itp.) lub tradycyjne zabawy (Sroczka kaszkę warzyła, Idzie Rak, Stary niedźwiedź). Spory zbiór odpowiedników polskich zabaw znajdziecie u mnie na blogu.

Podoba Ci się to co robię? Chcesz być na bieżąco? Jeśli zainteresował Cię ten artykuł, to zapraszam do polubienia mojej strony na Facebooku

Author image
Spiritus movens mamtonakoncujezyka.pl, posiadaczka dwójki dzieci i trzech par rąk (od czasu założenia bloga)