Wiedziałam, że ten moment kiedyś nadejdzie...

... nie spodziewałam się, że tak szybko

Mniej więcej teraz mija 3 lata od kiedy zaczęłam wraz z mężem mówić do córki po angielsku (córka zbliża się do 3,5 roku). Przywykłam już do tego, że córka konspiracyjnym tonem napomina tatę "Daddy, speak English", gdy mąż się zapomni i przełączy na polski. Przywykłam również, do tego, że córka poprawia wymowę taty, dopowiada słówka lub tłumaczy tacie znaczenie słów.

Ostatnio z rozbawieniem rozwiązywałam konflikt czy na pajęczyny mówi się cobweb czy spider web. Córka w rozmowie użyła słowa cobweb, co mąż oprotestował. I weź tu człowieku wytłumacz różnicę. Dla mnie to jest jedno z tych nieprzetłumaczalnych określeń - coś jakby chcieć przetłumaczyć słowo fucha (lub obciach) na inny język. Spider web to taka piękna pajęczyna porozpinana symetrycznie niczym śnieżynka, za to cobweb to taki pajęczy splątany farfocel zwieszający się z sufitu na zakurzonym strychu. Tu możecie przeczytać fachowy opis tematu.

W domu robię za najwyższą instancję rozstrzygającą spory językowe. Głównie za sprawą mojej encyklopedycznej pamięci. Jednak dziś nadszedł ten dzień, co mnie córka zagięła. Miałyśmy następującą dyskusję:

-Mummy, how do you say mule in Polish?
-Osioł
-No, Mummy, because osiołek to donkey.
[W tym miejscu chwila konsternacji z mojej strony, ruszają trybiki w głowie...]
-You are right - a mule is half donkey, half horse - I am not sure, but I think it is the baby of a horse mummy and a donkey daddy.
-Czy ma głowę konika i resztę osiołka? Czy może głowę osiołka?

Kurtyna, córka złapała mnie. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo ostatnio przyspieszył jej rozwój językowy. Naprawdę muszę się starać, żeby za tym nadążyć.

Właśnie dlatego siedzę i przygotowuję się do wyjazdu wakacyjnego. Wiem, że będziemy zwiedzać między innymi obiekty sakralne, a moje słownictwo z tej dziedziny leży i kwiczy.

Przeglądam słowniki obrazkowe i google graphics, żeby szybko zorientować się w elementach architektonicznych kościołów, cerkwi i synagog. Zresztą, kiedy tylko zwiedzamy jakieś miejsce, które ciężko mi opisać, to sięgam po materiały przeznaczone dla anglojęzycznych turystów. Tak właśnie zrobiłam w skansenie w Toruniu, gdzie złapałam ulotki z angielskimi podpisami i angielski audioprzewodnik, dzięki czemu byłam w stanie wyjaśnić dzieciom elementy składowe warsztatu kowala.

Czemu o tym piszę?

Po to by unaocznić fakt, że gdy jest taka potrzeba, to po prostu można uzupełnić braki w słownictwie. Niezależnie od tego, czy mowa o nawach, sklepieniach gwiaździstych i rozetach, czy o emocjach.

No właśnie: o emocjach.

Jest to koronny zarzut sceptyków dwujęzyczności zamierzonej - że nie da się pieszczotliwie zwrócić do dziecka w obcym języku, że nie wychowując się wcześniej w tymże, że nie zna się całego tego dziecięcego słownictwa, że nie da się wyrazić czułości i zbudować prawdziwej więzi mówiąc w innym języku niż jedyny słuszny. Co gorsza, tego typu bzdury można usłyszeć z ust ludzi, którzy podają się za specjalistów.

Jak świat długi i szeroki, niezależnie od kultury, rodzice budują ze swoimi dziećmi bliską więź i są w stanie pieszczotliwie się zwracać do swojego potomstwa. Decydując się na dwujęzyczność zamierzoną, jedną z pierwszych rzeczy, których my - rodzice się uczymy to właśnie kwestie związane z nawiązaniem bliskiego kontaktu z dzieckiem. To dlatego na blogu jest tyle opisów zabaw z małymi dziećmi - patataje, akuku i tym podobne. Gdy czule rozmawiam ze swoimi dziećmi, nie brakuje mi słów. Irytuje mnie strasznie gdy z rodziców robi się tłumoków niezdolnych do nauczenia się całego tego ćwierkania i puciu-puciania w drugim języku.

Do podobnych wniosków doszedł George Saunders - autor najbardziej poczytnych książek o dwujęzyczności, w których opisuje swoje studium dwujęzyczności zamierzonej w jego własnej rodzinie na przestrzeni wielu lat. Saunders już w 1986 roku odnosił się do tych samych zarzutów, pisząc, że nie zauważył żadnych deficytów emocjonalnych ani nieprawidłowości z tytułu posługiwania się językiem niemieckim z trójką swoich dzieci.

W tym miejscu możecie przeczytać całą wypowiedź Saundersa - artykuł jest zatytułowany Artificial Bilingualism (str. 3).

A co z tymi biednymi dziećmi?

A czy dzieci nie gubią się w tym językowym tyglu? Skądże znowu! Pisałam już na blogu o badaniach Patricii Kuhl o tym jak świetnie mózg 9 miesięcznego dziecka radzi sobie z odróżnianiem dźwięków różnych języków. Nie umniejszajmy dziecięcego intelektu, nie czyńmy z nich istot bezmyślnych.

Wspominałam swego czasu to jak moja córa w wieku równo dwóch lat stwierdziła Polish - English two sounds. Innymi słowy, pojęcie języka było dla niej w pełni zrozumiałe. Co więcej, widzę, że wkłada duży wysiłek w to, by nie mieszać języków - w rozmowach z innymi dziećmi nie wtrąca słów z drugiego języka (zarówno gdy rozmowa toczy się po polsku jak i kiedy rozmowa toczy się po angielsku). Oczywiście, wiąże się to z wysiłkiem. Mózg cały czas musi żonglować kilkoma kompletami określeń na dane przedmioty, ale dzięki temu tworzą się mózgu liczne połączenia neuronalne. Badania pokazują, że wytrenowane takim żonglowaniem mózgi osób dwujęzycznych dużo później ulegają demencji i chorobie Alzheimera.

Co następuje, powinno być napisane wielkimi wołami. Dwujęzyczność zamierzona to nie forma opresji rodzicielskiej prowadząca do różnej maści uszczerbków intelektualnych i osobowościowych.
Bycie wielojęzycznym niesie ze sobą mnóstwo korzyści [1][2]

  • większą otwartość na różnorodność i inne kultury
  • późniejszy rozwój demencji niż u osób jednojęzycznych
  • zdolność do szybszego podejmowania decyzji
  • łatwiejsze przełączanie się pomiędzy zadaniami
  • większą gęstość istoty szarej, co koreluje z wyższym współczynnikiem IQ
  • lepszą świadomość meta-językową, a co za tym idzie łatwiejsze przyswajanie kolejnych języków
    o tym wszystkim wiedzą rodzice, którzy dbają o wielojęzyczność swoich dzieci. Nie ma ani jednego badania naukowego, które by wiązało problemy natury emocjonalnej z faktem używania więcej niż jednego języka.

Bez komentarza

Poza tym warto zerknąć i się zastanowić jak wypadamy na tle innych krajów europejskich w kategorii znajomości języków obcych.

conversation-english-eurobarometer
Źródło: https://jakubmarian.com/map-of-the-percentage-of-people-speaking-english-in-the-eu-by-country/
most-spoken
Źródło: https://jakubmarian.com/map-of-the-most-spoken-foreign-languages-of-the-eu-by-country/


  1. Mia Nacamulli The benefits of a bilingual brain ↩︎

  2. Arturo E. Hernandez The Bilingual Brain, Oxford University Press, 2013 ↩︎

Author image
Spiritus movens mamtonakoncujezyka.pl, posiadaczka dwójki dzieci i trzech par rąk (od czasu założenia bloga)