Ciąża, narodziny, części intymne i inne "trudne" tematy - jak to ubrać w słowa?

Kiedy zdecydowałam się na wychowanie dwujęzyczne stanęłam przed całą masą moich osobistych niedomagań językowych. Pomijam kwestię śpioszków, bodziaków i śliniaków - tu sprawa była w miarę prosta, bo są góra 2-3 tłumaczenia. Na łopatki rozłożyła mnie terminologia anatomiczna. No właśnie, jak rozmawiać z dzieckiem o pupach, pupach z przodu (zgrozo) i siusiakach?

Mam nadzieję, że trochę będę Wam w stanie pomóc. A na końcu wpisu znajdziecie niespodziankę!

Eufemizmy czy nazwy anatomiczne?

Anglofoni mają takie ładne określenie - "the birds and the bees talk", czasem występujące pod nazwą "The Talk", które oznacza przemówienie uświadamiające w wykonaniu rodziców. Zachęcam Was, żeby nie musieć uskuteczniać "Przemówienia", tylko zabrać się za temat od początku, małymi kroczkami.

Z pewnością dużo łatwiej będzie nam, o ile na samym początku zdecydujemy się na prawidłowe nazewnictwo części intymnych. Będąc świeżo upieczonym rodzicem, do tego wychowującym w języku dla mnie nierodzimym, miałam w głowie pustkę kiedy przyszło do nazywania "tych" części ciała. Zapuściłam google i oczywiście dostałam cały wysyp pomysłów z anglojęzycznych forów rodzicielskich.

Uderzyło mnie podobieństwo do tego, co również widzimy w języku polskim: sausage, willie, peanut, doughnut, muffin, cookie - wszystko homonimy zupełnie nie-anatomicznych przedmiotów. Dlaczego te nazwy są tak szkodliwe, uderzyło mnie na przedszkolnym zebraniu z panią psycholog (znaną i specjalizującą się w tej tematyce), która ładnie to ujęła:

[...] wyobraźcie sobie teraz państwo, że na obiad wjeżdżają pierogi i jak ta dziewczynka, która cały czas słucha o "pierożkach" ma to teraz przełknąć - dzieci myślą bardzo dosłownie...
[...] chwilę potem jest rytmika i zaczynają się głupie śmichy-chichy, bo pani powiedziała, że "będziemy grać na fujarkach"...

Drugi nurt, również bliźniaczo podobny do tego, co i u nas można spotkać, to budowanie tabu, czyli zaliczam tu grupę pomysłów typu "down there, front bum, thingy" - tym sposobem budujemy w dziecku poczucie, że jest to sfera, o której w ogóle nie powinno być rozmowy (nawet jeśli coś niepokojącego się dzieje i należałoby o tym powiedzieć).  

Za to bardzo podoba mi się określenie "privates", które akcentuje szczególny status tego obszaru ciała i chętnie bym je widziała stosowane naprzemiennie z nazwami anatomicznymi. Słowo to skłania do ważnych rozmów.

Bardzo polecam lekturę tego artykułu, który wspaniale wyjaśnia czemu prawidłowe nazewnictwo jest tak ważne. Tak na marginesie - rodzice mówiący do dzieci po angielsku mają łatwiej ;) Męskie części to "penis and testicles" - jakoś łatwiej to wypowiedzieć niż po polsku, nie? Poza tym mamy "bottom, bum" i damskie części: "breasts" oraz "vulva" - czyli zbiorcze określenie na zewnętrzne genitalia żeńskie (również milsze dla ucha niż polskie określenia).

Czym się posiłkuję?

Przyjęłam strategię, w której tylko i wyłącznie odpowiadam dzieciom na pojawiające się pytania i sama nie wybiegam poza zakres tematów, który aktualnie frapuje moje dzieciaki. Tak naprawdę początkujący przedszkolak będzie się interesował tylko tym co jego bezpośrednio dotyczy. Czego więc się spodziewać po 3-4latku?

  • gdzie byłem(am) zanim mnie nie było?
  • co robiłem(am) w brzuchu mamy?
  • jak się wydostałem(am) z brzucha mamy?
  • jak jadłem/oddychałem/bawiłem się jak byłem w brzuchu mamy?
  • co było przed pierwszym człowiekiem? (pytania wchodzące na grunt teorii ewolucji)

Zwróćcie uwagę, że żadne z powyższych pytań nie porusza kwestii "jak ja się znalazłem w brzuchu mamy", bo tak naprawdę to nie jest temat, który pojawia się w pierwszej kolejności. Myślę, że teoria ewolucji również zazwyczaj się nie przewija, ale tu akurat wypłynął problem jak zaczęliśmy rozważać "babcię babci praprababci" i kombinować ile pokoleń wstecz możemy odliczyć. W tym wypadku również wychodzimy z gruntu bezpośrednich, namacalnych zainteresowań dziecka, czyli jego rodziny.

Nasze pomoce pokazuję poniżej.

"Dziecko w brzuchu mamy" wyd. Sam

Ta książka jest podstawową pomocą, z której korzystam. Książka jest niesamowicie wyczerpująca - porusza wszystkie możliwe tematy, od poczęcia, przez genetykę, badania prenatalne, po karmienie piersią. Z jednej strony mamy do czynienia z dużym kompendium wiedzy, a z drugiej jest to ubrane w ciekawą fabułę - dwójka dociekliwych bliźniąt spodziewa się narodzin rodzeństwa, co rodzi sporo pytań.

Sporo osób, którym pokazywałam książkę, zachwyca się jej szatą graficzną.

Fabuła idzie swoim tokiem, a dodatkowe merytoryczne informacje znajdziemy w ramkach. Bliźnięta rozmawiają z mamą, tatą, ciocią i każdy mówi im o innych zagadnieniach związanych z dojrzewaniem, ciążą i rodzeniem dzieci.

Zdaję sobie sprawę, że książka może wydawać się przerażająca rodzicom młodszych dzieci i pewnie w tej chwili panicznie kombinujecie "seks? to za wcześnie na rozmowę O TYM", ale spieszę z wytłumaczeniem. Z racji tego, że moje dzieci zaliczają się "do tych za małych", to ja czytam książkę wybiórczo, szczególną uwagę poświęcając ramkom. Dlatego polecam też stopniować trudność i nowe pojęcia wprowadzać sukcesywnie - struktura tej książki w pełni pozwala na taką formułę.

Nie wyobrażam sobie nie mieć tej książki - z dwóch powodów:

  • książka nie owija w bawełnę - cała terminologia jest taka jak powinna - bez eufemizmów, w pełnej zgodzie z nomenklaturą medyczną, a jest to rzadkością w literaturze dziecięcej
  • książka jest idealnym łącznikiem pomiędzy książkami dla najmniejszych dzieci (takich, którym mówimy "zobacz, w brzuszku jest dzidziuś") a typowymi podręcznikami do wychowania seksualnego - moim skromnym zdaniem w tej przestrzeni nie ma alternatywy dla "Dziecka w brzuchu mamy"
Kwestie genetyki, rozród wspomagany - wszystko wytłumaczone jasno i zwięźle.
Celowo zamieszczam to zdjęcie - to chyba najbardziej "niezręczna" strona dla rodziców - nic bardziej kłopotliwego niż to nie spodziewajcie się po tej książce.
A tu z kolei typowa strona, którą możemy przeczytać i trzylatkowi - o tym "co robiłeś jak byłeś u mnie w brzuchu".

Mam nadzieję, że udało mi się Was przekonać, że jest to książka, w której każdy odnajdzie coś dla siebie. Jeśli się Wam podoba to na dole strony mam dla Was niespodziankę :)


Książkę "Dziecko w brzuchu mamy" wyd. Sam dostaniesz w tym miejscu.


Pomoce dydaktyczne i karty trójdzielne

Przedstawiam Wam "Julie", czyli naszą sympatyczną szkieletorkę (z Educarium), na której wykonujemy różne eksperymenty medyczne. O ile tylko macie dowolny szkielet lub model anatomiczny, to możecie tak jak my pokombinować "gdzie się to dziecko mieści". Trójwymiarowy szkielet jest o tyle przydatny, że warto pokazać, że miednica nie jest bytem płaskim i jak płód się ładnie w nią wpasowuje.

Karty trójdzielne miewają bardziej nieoczekiwane zastosowania - tu demonstrują jak dziecko się usadowiło w miednicy i jamie brzusznej.

Poza tym pracujemy z kartami trójdzielnymi. Obecnie jeszcze nie jest tak istotne w jakim są języku, ponieważ córka dopiero rozkręca się z czytaniem, ale pomału robię tak, że na odwrocie kart dopisuję tłumaczenie pojęcia na drugi z naszych "urzędowych" języków (polski/angielski).

Karty trójdzielne służą do rozbudowywania słownictwa i ugruntowywania nowych pojęć. W przypadku schematów struktur, każdy element rysunku, którego podpis dotyczy, jest wyróżniony - zazwyczaj na czerwono. Zabieg ten znacząco ułatwia ukazanie "o czym mowa".

Praca polega na dopasowaniu kart z samym rysunkiem do pasujących podpisów. Karty z podpisem służą jako kontrola błędu.

Karty są ogólnodostępne, darmowe - o ile się Wam podobają, to poniżej zamieszczam link.


Karty trójdzielne do tematu ciąża można pobrać z bloga The Helpful Garden.


Alternatywnie, podobne karty możecie pobrać z bloga Little Schoolhouse in the Suburbs - tu dodatkowo znajdziecie karty z rozwojem płodu. Różnica pomiędzy kartami jest taka, że w jednej wersji występuje pojęcie "amniotic sac" a w drugiej "amniotic fluid" (owodnia vs płyn owodniowy).

Kolejną pomocą, cieszącą się dużą sympatią jest bobas z modelu anatomicznego do samodzielnego złożenia - ponoć okresowo pojawia się w duńskiej sieciówce sklepów Tiger. Alternatywnie można je dostać na Amazonie.

Bobas i brzuch służą nam do pracy z kartami - parujemy struktury i omawiamy do czego służą.

My Pop-up Body Book wyd. Walker Books

"My Pop-up Body Book" to przede wszystkim książka o ciele ludzkim. Tym niemniej jest tu jedna rozkładówka poświęcona życiu płodowemu.

Możemy podejrzeć rosnący płód w brzuchu ciężarnej.

Książka jest ciekawie napisana, koncentruje się bardzo na aspekcie praktycznym "jak to działa". Znajdziemy w niej również trochę wskazówek jakich wyborów dokonywać by zdrowiej żyć.

Pop-upy są niewątpliwie imponujące, natomiast jako minus podam ich filigranowość. Papier jest jak dla mnie dziwny - błyszczący i dość cienki jak na tego typu książkę.

W książce znajdziemy zagadnienia zmysłów (wzrok, słuch), działanie układu trawiennego, układu krążenia, układu oddechowego oraz układu kostnego i nerwowego. Książka moim zdaniem zainteresuje i młodsze dzieci (od 2lat wzwyż, pod opieką dorosłych) po 6-7 latki.


Książkę pop-up "My Pop-up Body Book" wyd. Walker Books dostaniecie w tym miejscu (Ceneo) (Amazon) (BookDepository)


Obiecana niespodzianka!

Z okazji wydania nowej książki przez Wydawnictwo Sam przygotowałyśmy wraz z Anitą Jonczyk, z którą prowadzę grupę Książki Montessori Friendly prezent dla Was - kod rabatowy na wszystkie książki Wydawnictwa Sam!

Nowa książka "Buziak? Nie!" to książka o stawianiu własnych granic i asertywności. Ja już czytałam i bardzo polecam. Zwłaszcza tym, którzy też się wzdragają kiedy widzą jak ich dzieci są wbrew woli obcałowywane i obściskiwane przez przypadkowe osoby ("cioci nie dasz buziaka?").

Kod rabatowy SAM3 uprawnia do 20% zniżki na wszystkie książki Wydawnictwa Sam. Data ważności 23.09.2019. Kliknij, aby obejrzeć dostępne książki!


Książki, które polecam, rekomenduję Wam z całego serca. Jeśli zechcesz dokonać zakupu przez któryś z linków przeze mnie zamieszczonych, dostanę z tego tytułu małą prowizję. Nie ma to wpływu na cenę książki, a będzie to formą wyrażnia wdzięczności za moją pracę.

Podoba Ci się to co robię? Chcesz być na bieżąco? Jeśli zainteresował Cię ten artykuł, to zapraszam do polubienia mojej strony na Facebooku

Author image
Spiritus movens mamtonakoncujezyka.pl, posiadaczka dwójki dzieci i trzech par rąk (od czasu założenia bloga)