Czy za późno na naukę języka? Czy mogę uczyć swoje dziecko?
Przyznam się bez bicia, że nie planowałam pisać tego artykułu. Jednak regularnie piszecie do mnie i regularnie powracają dwa pytania:
Moje dziecko ma x lat, czy nie za późno na dwujęzyczność?
Nie znam języka wystarczająco dobrze, czy mogę uczyć moje dziecko?
Zazwyczaj odpisuję pobieżnie, starając się jak najlepiej nakreślić sytuację, jednak przeszło mi przez myśl, że dobrze by było podeprzeć się słowami specjalistów oraz badaniami naukowymi.
Weźmy na warsztat pierwsze pytanie - kiedy jest za późno na dwujęzyczność?
Po pierwsze powinniśmy się zastanowić czy dwujęzyczność jest tym, do czego dążymy. Dwujęzyczność jest taką znajomością języków, że ich poziom wystarcza do codziennego korzystania z języka. Niekoniecznie jest to poziom tożsamy z native speakerem, niekoniecznie jest to jednakowy poziom w obu językach, niekoniecznie idzie to w parze z dwukulturowością (znajomością smaczków i zwyczajów drugiej kultury). Niedowiarków odsyłam do arykułu Francois Grosjean’a, naukowca, który zjadł zęby w dziedzinie dwujęzyczności i spłodził kilka książek na ten temat.
Alternatywnie możemy patrzeć na naukę języka obcego (SLA - Second Language Acquisition) - może być wczesna lub późna, w zależności od wieku dziecka. Jej efektem jest znajomość języka w stopniu komunikatywnym, potencjalnie bardzo bliskim tej mitycznej prawdziwej dwujęzyczności.
Wydaje mi się, że większości osób nie robi to różnicy. Jeśli nadrzędnym celem jest biegła znajomość języka obcego, to nigdy nie jest na to za późno. Języków można uczyć się będąc dorosłym. O ile macie aspiracje wyciągnąć z dwujęzyczności ile się da to podsunę Wam garść wyników badań naukowych:
62% osób, które nabyły język szwedzki pomiędzy 1 a 11 rokiem życia było uznanych za native speakerów w oczach respondentów. Z kolei użytkownicy, którzy nabyli język szwedzki pomiędzy 12 a 17 rokiem życia osiągnęło 6% efektywność bycia branym za Szwedów. Po 17 roku życia, każda badana osoba była brana za obcokrajowca. [1]
Około 10 miesiąca życia w mózgu dziecka następują istotne zmiany. Umysł profiluje się pod konkretny język i uczy się “ignorować” dźwięki spoza znajomej puli dźwięków składowych języka. W praktyce oznacza to, że z wiekiem coraz trudniej wyłapać różnice w wymowie słów i coraz trudniej wymówić charakterystyczne głoski danego języka (każdy język ma swoją pulę fonemów, które go budują, polski ma ich 39, angielski 44). [2]
Jako, że dość blisko mi do filozofii Marii Montessori, wspomnę, że ona sama nazywała okres pomiędzy 0 a 6 lat życia dziecka mianem okresu sensytywnego nauki języka. W tym czasie dzieci wykazują szczególne zainteresowanie językiem i warto to wykorzystać do wprowadzenia drugiego języka. Współczesne badania naukowe (neurologiczne) potwierdzają XIX-wieczne obserwacje Montessori [3]. W psychologii i biologii można nawet spotkać się z pojęciem CPH - Critical Period Hypothesis - opisującym właśnie "okno okazji nabycia danej umiejętności" [4].
Jakie wnioski z powyższych?
Najlepiej zacząć naukę języka od poczęcia - tak, tak, gadanie do brzucha również daje efekty. Dzieci uczą się prozodii języka już w łonie matki.
O ile nie zaczęliśmy wcześnie wprowadzać drugiego języka to nic straconego. To nie jest tak, że z magiczną chwilą przekroczenia szóstego roku życia wspomniane okno czasowe / okno senstywne zatrzaskuje się bezpowrotnie. W każdej chwili możemy się nauczyć języka obcego. O ile tylko nie zależy nam na posadzie szpiega, to chyba nie mamy co się przejmować, że w najgorszym przypadku zostaniemy zdemaskowani jako cudzoziemcy. [1:1]
Poza tym, czego się tu obawiać? Naprawdę nie ma tu nic do stracenia, a potencjalne korzyści są ogromne. Najlepszy moment na naukę języka to: Teraz!.
O ile nadal macie wątpliwości, to polecam zrobienie sobie tabelki z podziałem “za” i “przeciw”. Konieczna jest też dyskusja w gronie rodzinnym. Ciężko na dłuższą metę zmieniać strategię komunikacyjną w rodzinie bez uprzedniego osiągnięcia konsensusu. Tyle, że to temat na inną, dłuższą wypowiedź.
Pytanie drugie - czy jestem w stanie uczyć swoje dziecko biorąc pod uwagę moje umiejętności?
Niejednokrotnie w opisach Waszych rodzinnych konfiguracji językowych pojawiały się słowa obawy, że Wasz angielski jest za słaby, że macie niepoprawną wymowę lub nieodpowiedni akcent. Osobiście uważam, że nie jest to przeszkodą, o ile tylko macie ochotę i lubicie się uczyć. Z perspektywy trzech lat mówienia po angielsku widzę jak ogromnie rozwinęły się moje umiejętności językowe.
O ile nie jesteście w stanie z marszu komunikować się w drugim języku, dobrym rozwiązaniem będzie wspólna, równoległa nauka języka. Warto się wtedy podeprzeć kulturą masową - filmami, podcastami, audiobookami, radiem, książkami, piosenkami. Co jak co, ale angielski jest pod tym względem wyjątkowo uprzywilejowanym językiem.
Historia Christine Jernigan, autorki książki “Family Language Learning” jest doskonałym potwierdzeniem, że da się doprowadzić do usankcjonowania języka obcego jako języka komunikacji w rodzinie, a startując od poziomu jako tako komunikatywnego. O ile nie można odmówić Jernigan samozaparcia i dużego nakładu pracy w opanowaniu języka portugalskiego (ona sama jest rodzimym użytkownikiem angielskiego), o tyle nie mogę pominąć faktu, że poza tym jest lingwistką. Z lektury wywiadu z nią dowiecie jakie stosuje metody, by przemycać nowe portugalskie słowa. [5]
Co jeśli zdarza nam się robić błędy językowe?
Dzieci uczą się języka w zupełnie innny sposób niż dorośli. Nauka u dzieci następuje w sposób niejawny (implicit learning) - czyli ich umysł wyciąga statystyki dotyczące gramatyki na podstawie wystarczającej liczby próbek danej formy gramatycznej. U dorosłych nauka występuje w sposób jawny (explicit learning), czyli musimy się nauczyć reguł gramatycznych - czasów, elementów składowych języka, list wyjątków. Musimy “zrozumieć mechanikę” języka, by się go nauczyć.
O ile zdarza nam się robić błędy, to są dwie rzeczy, które możemy zrobić:
- Zapewnić dziecku znaczący ilościowo kontakt z poprawną formą języka - z angielskim jest o tyle prosto, że materiałów jest mnóstwo - filmy, książki, audiobooki, podcasty…
- Uczyć się, uczyć się, uczyć się - zrobić z tego nawyk. Przy małym dziecku język jest uproszczony, no i dziecko samo z siebie nie zadaje zbyt skomplikowanych pytań. Z czasem warto chwilę dziennie poświęcić na złapanie nowego słownictwa - trochę o moich patentach pisałam w tym miejscu. Obecnie najczęściej sama korzystam ze słowników obrazkowych dla dorosłych i z materiałów przygotowanych dla zagranicznych turystów - jak zwiedzam nowe miejsce, to łapię darmowe prospekty przygotowane po angielsku. Poza tym nałogowo sprawdzam słownik w telefonie.
Barbara Zurer Pearson w swojej książce [6] przywołuje przykład niesłyszącego chłopca wychowywanego przez niesłyszących rodziców, którzy nauczyli się języka migowego dopiero w swoich latach nastoletnich. Przez to ich język był w pewien sposób obarczony błędami, które ich syn wyłapał i sam wypracował sobie poprawne formy. Badania wykazały, że poprawność językowa była większa u dziecka, niż u jego rodziców.
O ile nie chcę szerzyć mylnego hura-optymizmu w kwestii wprowadzania drugiego języka przy dowolnym poziomie znajomości tegoż, to gorąco zachęcam wszystkich wahających się. Dlaczego?
- O ile to czytacie, to prawdopodobnie jesteście żywo zainteresowani rozwojem Waszego dziecka - to stawia Was w (jakby nie patrzeć) mniejszości. Większość rodziców w całości polega na zewnętrznym systemie szkolnictwa. Śmiem zakładać, że będziecie skłonni sami się rozwijać językowo.
- Skoro czytacie mój blog, to prawdopodobnie właśnie angielski jest w sferze waszych zainteresowań. Status tego języka jest niewątpliwie wyjątkowy. Biorąc pod uwagę, że cała kultura masowa jest w języku angielskim i to, że jest ogrom darmowych materiałów anglojęzycznych, to nauczenie się angielskiego nie jest gigantycznym wyzwaniem. Dużo ciężej mają użytkownicy języków mniejszościowych, którzy muszą walczyć z dominacją, dajmy na to, właśnie angielskiego.
Pod względem istotności, na pierwszym miejscu stawiam poprawność gramatyczną, na drugim poprawną wymowę (nie przekręcanie słów), a na trzecim akcent. Akcent ma generalnie małe znaczenie - nie ma jednego jedynie słusznego akcentu angielskiego, w każdym regionie używa się innego i nie ma on dużego wpływu na zdolności komunikacyjne rozmówcy. O ile jesteśmy w stanie zapewnić w naszej mowie poprawność gramatyczną, to o resztę bym się aż tak nie przejmowała.
Co dalej?
Mam nadzieję, że rozwiałam choć część z Waszych wątpliwości. Jednym z celów bloga było zapewnienie wsparcia merytorycznego, dla tych, którzy chcą wprowadzić angielski w domu. Formuł realizacji tego przedsięwzięcia jest naprawdę niezliczona ilość.
Z pewnością nie jest za późno na angielski i ciężko w ogóle się przed nim uchować w dzisiejszych czasach. Jeśli natomiast macie obawy co do swoich umiejętności, to zachęcam do stosowania formuły lekcji językowych - czyli poświęcania pewnego ograniczonego przedziału czasu na wspólną zabawę z dzieckiem, właśnie w drugim języku. To z pewnością poprawi nasze kompetencje językowe i umożliwi stopniowe wydłużenie czasu komunikacji po angielsku.
I bardzo dziękuję tym wszystkim z Was, którzy zdecydowali się skreślić do mnie parę słów i opisać Waszą sytuację językową. Serce rośnie jak się poznaje tyle fajnych rodziców :)
Podoba Ci się to co robię? Chcesz być na bieżąco? Jeśli zainteresował Cię ten artykuł, to zapraszam do polubienia mojej strony na Facebooku
Artykuł Patricii K. Kuhl: Brain mechanisms in early language acquisition. ↩︎
Scientific evidence for the sensitive periods that Montessori observed.
↩︎Birdsong, David, ed. Second language acquisition and the critical period hypothesis. Routledge, 1999. ↩︎
Non-native Speaker Raising Bilingual Children. Interview with Christine Jernigan, the author of "Family Language Learning" book. ↩︎
Barbara Zurer Pearson Jak wychować dziecko dwujęzyczne. Poradnik dla rodziców (i nie tylko), wyd. Media Rodzina, 2013 ↩︎